Przed ośmiu laty zostałem zaproszony do Jeleniej Góry, gdzie organizowana była przez Parafię Matki Bożej Miłosierdzia kolejna edycja Święta Matki. Tu, na spotkaniu z ludźmi kultury w Sali Błękitnej Pałacu Schaffgotschów w Cieplicach, oprócz wykładu, przekazałem refleksje o swojej matce. To wydarzenie zapoczątkowało trwającą do dziś współpracę. Każdego roku, w ostatnich dniach czerwca, grupa jeleniogórskiej młodzieży ze swoimi wychowawcami, pod duchowym przewodnictwem ks. prałata Józefa Steca, jest zapraszana przez moją małżonkę - Elżbietę i przeze mnie, do naszego domu, na intelektualne dyskusje, zwiedzanie Warszawy, ciekawe spektakle teatralne i filmowe oraz odwiedziny ośrodka dla ociemniałych dzieci w Laskach.
W tym roku, na początku lipca, również gościć będziemy liczną grupę młodych jeleniogórzan. Bardzo sobie cenię te spotkania, gdyż cenne spostrzeżenia młodzieży na temat dokonujących się dziś przemian społecznych i obyczajowych, ludzkich postaw i priorytetów życiowych stają się kanwą dyskusji i wniosków, które staramy się wspólnie wyartykułować. Dodaję do tych młodzieńczych refleksji własne konstatacje, będące wynikiem osobistych przemyśleń i doświadczeń na temat świata wartości, ludzkich charakterów, przemian społeczno-obyczajowych w otaczającej nas rzeczywistości i wreszcie formułuję wnioski w formie tez, jak znaleźć się w obecnej rzeczywistości wobec tak licznych – często sprzecznych oddziaływań, którą drogę wybrać, gdy staniemy na rozdrożu natury moralnej, kto ma rację w zalewającym nas szumie informacyjnym, gdzie są granice w uleganiu modom i wreszcie jak po prostu pozostać sobą…
Nasze spotkania młodzież zaczyna przeważnie od pytań o rolę filmu w obecnej rzeczywistości. Pytają o problem duchowości w moich filmach i o to, czy w dobie filmów o przemocy, pełnych drastycznych scen i obrazów nienawiści, kino tak wysublimowane jak moje ma szansę na dotarcie do szerszego grona widzów.
Poeta, malarz, artysta a także reżyser, to ludzie z natury swojej wrażliwsi od ogółu społeczeństwa. Oni nie przechodzą obojętnie wobec piękna, brzydoty, wzniosłości, czy niegodziwości. Poza tym mają określoną misję do spełnienia. Oto Czesław Miłosz kończy wiersz pt. „Campo di Fiori” słowami: „ I ci ginący, samotni, już zapomniani od świata, język nasz stał się im obcy, jak język dawnej planety /…/ I wtedy po wielu latach, na nowym Campi di Fiori bunt wznieci słowo poety.”
Tak więc duchowość w moich filmach wyraża się przez misję, jaką dany obraz ma do spełnienia, a jest to zadanie polegające na opowiedzeniu o tych stronach życia, które rzadko widzi się z bliska. W moim najgłębszym przekonaniu, dobry, wartościowy film winien skłaniać do refleksji i ukazywać działanie sumienia. Film jest rodzajem masowego widowiska, jest sztuką ruchomej fotografii i towarzyszącego jej dźwięku, odtwarzającego tekst scenariusza – jest również potężnym narzędziem oddziaływania na widza. Andrzej Tarnowski – jeden z największych twórców kina o wymiarze duchowym, posiłkował się metaforycznym porównaniem o tym, że narracja audiowizualna jest rzeźbieniem w czasie. Życie toczy się w strumieniu czasu i tym samym jest aktem chaosu, kompletnego nieuporządkowania. Film wycina z niego to, co zbędne, ocenia wagę wydarzeń, jedne pomija, innym przygląda się z wielką uwagą, czasem nawet rozciąga je w czasie, nadając im własną hierarchię wartości. Ten akt ma już wymiar duchowy, trzeba bowiem twórczego spojrzenia, żeby w chaosie zdarzeń znaleźć sens i znaczenie.
Dobry film to ten, który budzi tęsknotę do dobrego życia i utwierdza w nadziei zwycięstwa dobra nad złem, sprawiedliwości, miłości i rozumnie pojętej wolności. Staram się, aby moje filmy – mówię to jako reżyser – zawsze miały pozytywny wydźwięk, nawet jeśli są straszne i smutne…
Pytają mnie niekiedy, na czym polega praca reżysera? Polega na ciągłym wyborze. Całe życie to konieczność dokonywania ciągłych wyborów. Kiedy zlecono komuś posortować ziemniaki na te do konsumpcji i te dla bydła, to proste zdawałoby się zadanie polegało na tym, by każdą sztukę samemu wybrać, ocenić i umieścić w stosownym pojemniku. Okazało się to nie tak łatwym zadaniem. Bo to wybory kształtują nas ciągle – w każdym zawodzie i w każdym przedsięwzięciu.
W trakcie moich spotkań z młodzieżą pojawia się zazwyczaj temat wolności. Moi rozmówcy podają liczne przykłady zachowań nagannych, które motywowane są wolnością. Oto mój pogląd w tej sprawie:
Rozumiem wolność jako możliwość dokonywania wyboru, jako szansę na samodzielne decyzje, a nie w ten sposób, że wszystko wolno. Obserwujemy liczne przykłady, gdy wolność jest najzwyczajniej degradowana. Wolność jest przecież narzędziem a nie celem. Najważniejsza i zasadnicza jest wolność wewnętrzna człowieka. Człowiek z pomocą wolności wewnętrznej ma szansę osiągnąć pełnię rozwoju, czyli doskonałość swej osobowości. Celem jest więc rozwój osobowości ludzkiej, wszystkich wymiarów człowieczeństwa – i to ma decydujące znaczenie dla życia człowieka, dla jego nauki, pracy, miłości.
Kult samej tylko wolności dla wolności jest czymś niezrozumiałym, nieprzemyślanym do końca. Świat staje się nagle nieludzki, gdy człowiek degraduje swoja godność, popadając w wewnętrzną niewolę, w jakieś uzależnienie, choć nadal ma pełne usta pięknych słów w swoim wołaniu o wolność. Życie można łatwo przegrać, gdy niewłaściwie pojmowana wolność zastąpi rozwój własnej osobowości!
Kult wolności samej w sobie jest wielkim nieporozumieniem, wielkim oszustwem. Tzw. wyzwolony świat, wyzwolony od wszelkich zasad i ponadczasowych praw, skazany jest na zagładę, bo podstawowe zasady, obowiązujące we wspólnym życiu, są niezbędne dla funkcjonowania każdej formy życia wspólnego. Wynikają one z natury ludzkiej i ze wspólnego wysiłku, mają po prostu uniwersalny charakter i nikt inteligentny nie będzie popierał tak źle i głupio rozumianej wolności.
Podobnie jest w sferze tolerancji. Tolerancja to nie jest pojecie wielkie ani głębokie. Dotyczy sfery wewnętrznej, czyli nie dotyczy tego co dobre i co złe. A więc w sprawach zasadniczych, wartościowych, czy niemoralnych, tolerancji być nie może. Zamiast o tolerancji należy mówić o kulturze; lepiej uczyć ludzi kultury niż tolerancji. Eli będzie kultura, to będzie szacunek i nie będzie poparcia dla złych czynów. Tolerancja to często fałszywe poparcie dla czynów niegodziwych
Niektórzy moi młodzi goście pytają o świat wartości – nie tylko ten wykreowany w filmach, ale także zawarty w moich wypowiedziach w czasie licznych wywiadów, czy chociażby w trakcie telewizyjnej audycji pn. „Sprawa dla reportera”.
Nie ma rozwoju społecznego bez wartościowania, konieczne są wartości poznane i akceptowane w życiu wspólnym. Wartości etyczne, moralne, religijne i inne. Świat bez wartości nie ma przyszłości! Jak się wie, co jest dobre, to żyje się lepiej. Paradygmat postmodernizmu czyni wiele zła w rozwoju życia społecznego. Wiele zamieszania w porządkowaniu wartości życia społecznego wniosło wieloznaczne i niezrozumiane przez wielu słowo „tolerancja”. Prawda jest, że tolerancja jest lepsza niż nietolerancja, niż przemoc, czy działania zbrodnicze. Tolerancja jest to jednak szczątkowy ideał… Dobre wychowanie, to przecież nietolerancja dla kłamstwa, korupcji, zła; to natomiast miłość bliźniego, to pomoc w odkrywaniu świata i pokazywanie uniwersalnych wartości nim rządzących. My w szkołach nie chcemy być tolerowani – mówią młodzi ludzie – my pragniemy być chociaż szanowani, jeśli nie kochani przez nauczycieli i wychowawców. Cel powinien być jasno określony i podany młodzieży, bo inaczej będzie to prymitywizmem a nie świadomym sterowaniem procesem wychowawczym, będzie to przymusowym przyswajaniem wiadomości a nie naturalnym następstwem uznania określonych wartości za własne.
Bardzo często zadawane mi pytanie przez młodzież brzmi: „Co jest największym sukcesem życiowym, największą karierą czy wielkością, do której człowiek może dojść jako aktor, reżyser filmowy, człowiek nauki czy kultury?”
I tu zazwyczaj zaskakuję młodzież, stwierdzam, z całą odpowiedzialnością, że największym sukcesem każdego człowieka jest zbawienie, czyli zachowanie przed całkowitym zniszczeniem, jakie niesie śmierć. Jeśli bowiem człowiek starci szansę na zbawienie, śmierć zniszczy wszystko, do czego człowiek doszedł przez naukę i pracę. W człowieku, który stracił nadzieję pozostaje wielka pustka wewnętrzna, wieczna samotność i bezkresny żal do samego siebie, że dokonał w życiu niewłaściwych wyborów. Ten dramatyczny stan ludzi zawiedzionych, oszukanych i pełnych żalu opisany jest w Biblii, w poezji i ukazany w wielu filmach. W kulturze chrześcijańskiej kotwicą nadziei na zbawienie jest osobowy kontakt ze zmartwychwstałym Chrystusem, obecnym na niedzielnej Mszy Świętej. Dlatego, jeśli tylko jestem w kraju, idziemy z żoną w niedzielę na Mszę Świętą, a potem jest rodzinne spotkanie. Te spotkania są także wielką wartością, którą sobie wielce cenimy. Lubimy jechać na nabożeństwa do Dominikanów; ich kazania zawierają cenne wskazówki życiowe i jest pięknie przygotowana liturgia.
Nie ukrywam, że w trakcie moich spotkań z młodymi ludźmi, po wysłuchaniu moich „recept” na życie, zarzucają mi, że to co mówię jest „passe’ ’’ a oni chcą być „trendi” lub przynajmniej „cool”. Mówią, iż w sytuacji, gdy podlegają tylu różnorakim wpływom, stają przed dylematem, którą drogę wybrać, z czego zrezygnować, jak znaleźć się w otaczającym nas świecie, by z jednej strony wieść życie godziwe, a z drugiej nie uchodzić za osobę „niedzisiejszą”?
Ja jednak kontynuuję dalej, że przesłanie moje brzmi, by z życia brać to, co najlepsze. Życie jest zbyt krótkie, by spróbować absolutnie wszystkiego. Po prostu jest to niemożliwe. Dlatego należy brać z życia to, co zasługuje na poznanie i spróbowanie. Innymi słowy czytajcie najlepsze książki, chodźcie na najznakomitsze spektakle, oglądajcie filmy o uniwersalnej wymowie, a nie niszowe. Po co tracić czas na coś, co nie jest warte Waszej uwagi; po co zaprzątać sobie głowę czymś, co nie wytrzyma próby czasu i wkrótce pójdzie w niepamięć. Powinniśmy w codziennym, naszym działaniu realizować tendencję wzrostową – dawać bliskim z siebie to, co mamy najlepszego, pokazywać, jak wiele mamy do zaoferowania, ale równocześnie brać przykład z najlepszych, najmądrzejszych i najszlachetniejszych.
Aby wieść życie godziwe, trzeba cały czas poznawać siebie. Im więcej człowiek wie o sobie, tym lepiej rozumie innych. Trzeba też zauważyć, że każdy człowiek ma talent do rozwoju konkretnych wartości. Starajmy się dostrzec, ile mądrości i niekiedy ukrytych umiejętności posiada każdy – nawet prosty i niewykształcony człowiek.
Ludzie prawdziwej kultury nigdy nie kierują się modą. Oni mają swoje zasady, swój styl ubierania się, odpoczywania, urządzania mieszkania, sposób organizacji życia, zachowania się chociażby przy stole, nie mówiąc o punktualności. Dlatego zwracając się do młodych, apeluję, by ich dojrzałość miała swój styl, czyli specyficzną „osobność” we wszystkim. Nie róbcie czegoś tylko dlatego, że koledzy to robią. Niech każdy zdobędzie się na cos innego, oryginalnego, niekonwencjonalnego. Dojrzały człowiek odsuwa się od stada, bo chce być sobą, jednostką nienaśladującą ślepo innych. Kierujący się aktualną modą są ciągle dziećmi, choć mają już wiele lat…Tzw. zbiorowe myślenie jest często błędne, bo mija się z prawdą i narzucane jest przez wpływowe jednostki, usiłujące załatwiać własne interesy…
Podczas wielogodzinnych dyskusji z młodzieżą poruszamy wiele wątków. Powstaje materiał na poważne opracowanie natury socjologicznej, etycznej, czy pedagogicznej. Tu, z konieczności przytaczam tylko niektóre myśli i sformułowania.
Patrząc na moich młodych gości, zastanawiam się, jakie przesłanie im przekazać, jaką „receptę” na życie wypowiedzieć, jak moje bogate życiowe doświadczenia i spostrzeżenia ubrać w słowa, by dotrzeć do ich jestestwa. Mówię m.in. w sposób następujący:
Czas młodości, to czas poszukiwania, kim mam być i co mam w życiu dalej robić? Ważne tu jest samopoznanie, poznanie swoich możliwości, zainteresowań, pasji życiowej; nade wszystko jednak ważne jest pytanie, czy świat pozwoli mi rozwinąć posiadane zdolności? Naczelna zasada brzmi: „Jeżeli ty sam, samodzielnie nie myślisz, to nie istniejesz, to nie żyjesz, nie jesteś sobą, nie jesteś pełnym człowiekiem…Dlaczego ogromne rzesze ludzi tego nie rozumieją? Kto ich w życiu uczył i dlaczego nie nauczono ich tego, co najważniejsze, a mianowicie, że samodzielne myślenie wewnętrzna wolność i dążenie do dobrych celów to wyznaczniki wielkości danej osoby i prawdziwej wielkości człowieka.
Pragnę też zwrócić uwagę młodzieży na otaczający nas szum informacyjny, na istną kakofonię oraz wielkie zubożenie języka wskutek redagowania specyficznych swej formie tekstów w Internecie, a szczególnie w sms-ach w telefonach komórkowych. Im więcej ludzie posługują się tymi wynalazkami, tym mniej potrafią pięknie rozmawiać, zadawać interesujące pytania, zafascynować interesującą opowieścią na spotkaniu przyjaciół, czy w gronie rodzinnym. Język mówiony jest czytelnym elementem kultury, elegancji, sympatii dla innych.
Dochodzi do tego strój, bo dziewczyna czy chłopiec gustownie ubrani, o jasnym spojrzeniu, szczerym uśmiechu, słowach pełnych wdzięku, niosą innym tajemnicę sympatii i serdecznej przyjaźni, czy miłości. Jak bardzo tego dziś nam potrzeba w Polsce – i to zarówno wśród młodzieży jak i w świecie dorosłych. Wśród dzisiejszych młodzieżowych zachowań modne jest zatruwanie ciszy w miejscach przebywania wielu osób, to znaczy głośne rozmowy przez telefony komórkowe, głośna muzyka i wszechobecne wulgaryzm. Jest to kwestia braku wyczucia, małej elegancji i wyraźny przejaw zaniku kultury. Tymczasem wzniosłe myśli, wielka poezja, prawdziwa kultura, powstają zawsze w ciszy…
Kiedyś młode elity miały surowe i szczegółowe przepisy, dotyczące zachowania się przy stole, wzajemnych relacji, stylu bycia na przyjęciu, w salonie, w szkole, na wakacjach. Warto uczyć się dziś tego, jak kiedyś bogaci myśleli o życiu, jakie zasady obowiązywały w ich postępowaniu, jakie były proporcje między życiem osobistym, rodzinnym, zawodowym, czy społecznym. Szkoda, że dziś tego nie ma u nas w nauczaniu młodzieży. Wielu musiałoby zmienić swój styl bycia wśród ludzi, a życie wspólne stałoby się bardziej przyjazne i bogate. Dziś w niektórych państwach np. w Rosji czy Stanach Zjednoczonych reaktywuje się niejako elitarne szkoły, a w nich ten właśnie model wychowania.
Świadom jestem, że moje poglądy mogą być niewygodne Etyczne zachowania zawsze dużo kosztują, bo wymagają samodyscypliny, mądrości, podporządkowania wzorcom osobowym, czerpania wiedzy z różnych nauk i określonego światopoglądu. „Aby być człowiekiem na poziomie, trzeba zachować odpowiedni pion.”
Czy to obecność księdza prałata Józefa Steca, z Parafii Matki Bożej Miłosierdzia w Cieplicach, czy też fakt, iż rozpatrywanie spraw, dotyczących ludzkich zachowań, postaw, priorytetów i reakcji, sprawia, iż nasze dyskusje dotykają w końcu spraw wiary. Młodzież ciekawi mój pogląd „w sprawach ducha” jako człowieka sukcesu. Oto, co mam im do przekazania:
Kultura chrześcijańska jest zawsze iskrą nadziei, że człowiek może być lepszy, że świat może być lepszy, że życie ludzkie ma wielką przyszłość przed Bogiem, po ziemskiej śmierci. Napawa optymizmem to, że w przestrzeni publicznej Europy i świata otwiera się obecnie dużo miejsca na życie według ducha a nie tylko życie według ciała i materii. Bogaty świat doświadczył, że materia w pełni nie nasyci, a niedosyt będzie zawsze wołał o bogactwo ducha. Kultura chrześcijańska to zawsze aktualny bosko-ludzki model rodziny, choć były i będą próby zastąpienia go innymi formami życia wspólnego. Natura zabezpieczyła dla dzieci najlepsze warunki rozwoju przez poprawne i pełne miłości środowisko rodzinne – począwszy od narodzenia, czas dorastania, nauki i rozwoju.
Człowiek zły odrzuca Boga, odrzuca m.in. naukę Kościoła o małżeństwie. Nie chce mieć zobowiązań wobec drugiego człowieka, dlatego nie chce chociażby ślubu kościelnego a przecież nie można żyć tyko na próbę i kochać tylko na próbę / Jan Paweł II/. W trwałym małżeństwie mąż i żona duchowo rozwijają się i rosną razem. Ważna jest świadomość, że nie wszystko wolno w małżeństwie, bo wspólne życie, to wymagające zadanie. Skutkiem źle rozumianej wolności jest poczucie zawodu wielu ludzi, rozczarowanych miłością małżeńską i rodzinną.
Kto przyznaje się do Chrystusa, ten musi się zgodzić zarówno na niewygodne życie z dzisiejszymi „uczniami Jezusa” jak też na trudy wspólnego życia w małżeństwie. Wszelkie więzi, budowane na Osobie i nauce Chrystusa są darem miłości dla samego siebie, dla innych i dla Boga. Idealizm zawsze drogo kosztuje, a nie wszystkich na określony wysiłek stać. Dlatego wielu idealistów źle kończy i to jest jeden z dramatów współczesnej cywilizacji…
Pytają mnie moi interlokutorzy, jaki jest mój pogląd w kwestii afer natury obyczajowej w kościele katolickim.
Nie wymagajmy, aby Kościół jako Ziemska Instytucja Bosko-Ludzka była boska w swym ludzkim, niedoskonałym wymiarze. Ona zawsze na ziemi będzie miała grzeszne oblicze, zupełnie podobne częstokroć do innych ludzkich instytucji. Dobrze, ze jesteśmy tak wymagający wobec ludzi Kościoła, ale zacznijmy krytykę od siebie i sobie postawmy określone wymagania – wszak mamy prawo widzieć u chrześcijan, duchownych i świeckich, owoc nauczania o miłości bliźniego. Bóg w swojej ocenie doskonale odda każdemu według jego czynów, a więc ostateczny sąd zostawmy Bogu, według słów Jezusa: „Nie sądźcie…nie potępiajcie…nie bądźcie jak poganie w ocenie, niczym ci, którzy bez miłosierdzia potępiają innych.” Tylko miłosierni wobec ludzi grzesznych i osób o innych poglądach, o innych preferencjach i zapatrywaniach zasłużą na miłosierdzie u Boga!
Ponieważ postanowiłem zamieścić w Internecie, na Facebooku część moich poglądów i „recept” na życie, jakie prezentuję na spotkaniach z młodymi jeleniogórzanami, pragnę też skierować pewne przesłanie do Szanownych Internatów.
Każdy z Was prezentuje inną osobowość, jest inną planetą i tę inność trzeba koniecznie uszanować, czy to w małżeństwie, czy to w rodzinie, w szkole, na uczelni, w pracy, w ojczyźnie i wśród społeczności międzynarodowej. Należy robić wszystko, aby rozumieć potrzebę tej inności, gdyż wszelkie kontrasty – zarówno u drugiej osoby, jak i w różnych obszarach życia wspólnego, otwierają nam umysł, oczy i serce na podstawowe zasady budowania życia wspólnego. Pozwólmy każdemu być sobą, zgodnie z darami natury i osobistej kultury. „Nie odbierajcie wolności tym, których kochacie!” Nawet w małżeństwie, w rodzinie, we wszystkich przejawach życia, każdy powinien być wolny w myśleniu i działaniu, co wcale nie wyklucza wspólnych celów, współpracy i wspólnych przedsięwzięć. Równocześnie nie wolno nam zapominać, że inni nie są a nawet nie powinni być do nas podobni. Wynika stąd przekonanie, iż to co w moim świecie jest bardzo ważne, dla innych jest czasem zupełnie bez znaczenia, a nawet godne pogardy…Ta różnorodność osób, systemu wartości, sposobu myślenia formułuje zasadę: „Każdy na swój sposób, ale w dobrym kierunku”. Dla określonego dobrego celu, dla szlachetnych inicjatyw, wykorzystujmy wszelkie płaszczyzny porozumienia, tworząc tym samym lepsze warunki życia dla wszystkich!
Życzę Wam Młodzi Przyjaciele, abyście spotkali w życiu wiele przejawów dobra, życzę mądrości w młodzieńczych wyborach: studiów, zawodów, małżonków, miejsca zamieszkania, stylu życia, a także zachowania w całym Waszym życiu bogactwa polskiej kultury i inspiracji chrześcijańskiej w każdym działaniu.
Autor: Krzysztof Zanussi - Warszawa
W dniach 2-5 lipca 2012 roku już po raz ósmy grupa jeleniogórskiej młodzieży uczestniczyła w spotkaniu ze światowej sławy reżyserem prof. Krzysztofem Zanussim. Kilkunastu młodych jeleniogórzan zamieszkało w domu profesora Zanussiego w Laskach pod Warszawą.
Pierwsze spotkanie z gospodarzem miało miejsce tuż po przyjeździe. Poruszono temat zainteresowań, wykształcenia oraz szans na znalezienie upragnionego zawodu. Wieczorem odbyła się projekcja dwóch filmów w reżyserii prof. Zanussiego.
Główne spotkanie odbyło się we wtorek przed południem w oranżerii państwa Zanussich. Okazało się, że Krzysztof Zanussi jest nie tylko reżyserem ale i filozofem, fizykiem i podróżnikiem. Trzydzieści dwa razy odwiedził Indie (mimo, iż jak sam stwierdził nie lubi tego kraju), zaś na początku czerwca zwiedził Syberię i docierając nad Bajkał zapoznał się z kulturą buriacką. Gospodarz wyraził swoje ubolewanie nad zdominowaniem współczesnego świata przez celebrytów których młodzi ludzie otaczają nieomalże kultem. Podkreślił jak ważni w życiu są ludzie, których spotykamy. Uczestnicy wycieczki mieli niepowtarzalną okazję do zadania prof. Zanussiemu pytań, które głównie dotyczyły jego wypraw oraz ludzi, których poznał. Później miał miejsce spacer po ogrodzie, podczas którego Krzysztof Zanussi opowiadał ciekawostki ze swojego życia codziennego.
Wieczorem odbyło się kolejne spotkanie, tym razem w bardziej kameralnym gronie. Zaczęło się od spontanicznych słów profesora: Chodźcie do mnie na pół godziny. Tym razem dyskutowano na tematy społeczne i polityczne. Wieczór urozmaiciły występy muzyczne kilku uczestników. W końcu okazało się, iż pół godziny zamieniło się niezauważalnie w dwie.
Podczas podróży powrotnej niemal wszyscy uczestnicy wyjazdu stwierdzili, iż mieli niezwykłą okazję poznać człowieka wybitnego, będącego we współczesnym świecie jednym z niewielu autorytetów, ale też człowieka niezwykle otwartego, przyjaznego i szlachetnego.
Opracował: Arkadiusz Siwko, uczeń liceum - Jelenia Góra
Jednym z punktów naszej wycieczki było Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w Laskach. Jedna z nauczycielek zakładu oprowadziła nas po obiekcie, opowiedziała nam o pracy z ludźmi niewidomymi, o ich talentach i przystosowaniu do życia w dzisiejszym świecie.
Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi powstało dzięki niewidomej hrabiance Róży Cackiej w 1911 roku. Obecnie na teranie obiektu poza budynkami szkół i internatu znajduje się plac zabaw, basen i sala rehabilitacyjna. W laskach przebywa 300 podopiecznych otoczonych wszechstronną opieką, życzliwością. Bardzo ważny w szkole jest rozwój religijny, jednakże wiara katolicka nie jest warunkiem przyjęcia do placówki.
Ludzie niewidomi mogą liczyć na pomoc niezależnie od tego w jakim są wieku. Pierwszym etapem pomocy jest Dział Wczesnego Wspomagania Niewidomego Dziecka, gdzie zaraz po stwierdzeniu dysfunkcji widzenia rodzice mogą uzyskać pomoc psychologiczną. Dzieci rozpoczynają edukację w przedszkolu, gdzie uczą się samodzielności w ubieraniu się ,jedzeniu i poruszaniu się. Uczą się także identyfikacji przedmiotów. Następnie uczęszczają do Szkoły Podstawowej, potem do Gimnazjum następnie mogą uczęszczać do Liceum, Technikum lub Szkoły Zawodowej. Jak pokazuje powyższy tekst ludzie niewidomi mogą liczyć na pomoc ze strony zakładu praktycznie od urodzenia. Warto też dodać, że Towarzystwo opieki nad ociemniałymi w Laskach utrzymuje również ciągły kontakt ze swoimi absolwentami.
Teraz chciałabym zwrócić się do państwa z pewną prośbą. Proszę wyobrazić sobie jak to jest nie widzieć. Kiedy między nocą a dniem nie dostrzegamy żadnej różnicy, kiedy nie ma znaczenia czy zamkniemy oczy czy mamy je otwarte. I pojawia nam się podstawowe pytanie. Jak to jest nic nie widzieć??? Jednak ludzie niewidomi bardzo szybko potrafią się przystosować do swojej sytuacji. Nieraz przez to, że nie widzą mają bardziej rozwinięte inne zmysły. Podczas oglądania obiektu, mieliśmy możliwość zobaczenia kilka prac plastycznych wykonanych przez niewidome dzieci. Miały one w sobie coś niesamowitego .Było widać, że nie zostały ona wykonane przy pomocy oczu, lecz przy pomocy serca. Wielki talent, ciężka praca i włączenie duszy sprawiło, że ich dzieła nabierają zupełnie innej wartości.
Życie ludzi niewidomych niewiele różni się od naszego. Niewidoma młodzież tak samo jak my bawi się, słucha tej samej muzyki i nie odrabia zadań domowych. Więc nie rozumiem dlaczego wciąż spotykane jest zjawisko dyskryminacji ludzi niewidomych. Są to często ludzie bardzo utalentowani, inteligentni i mimo tego , że nie widzą mają dużo szersze spojrzenie na świat.
Mam nadzieję, że te parę słów pozwoliło Państwu się czegoś dowiedzieć i skłoniło Państwa do refleksji. W tym momencie warto też wspomnieć, że w Towarzystwie dla Ociemniałych Dzieci w Laskach istnieje też dobrze zorganizowana grupa wolontariatu. Więcej mogą dowiedzieć się Państwo na stronie internetowej www.laski.edu.pl
Opracowała: Aleksandra Zimmer uczennica Gimnazium - Jelenia Góra
Święto Matki
Jelelenia Góra 2004-2012